"Inwazja bazgrołów. Książka do kolorowania" - dajcie się porwać tej pasji!:)




Nasze dziewczyny są często nazywane przez nas "łobuzerkami". Dziadek mówi na nie "urwipołcie";) Nasz kot z kolei, choć kochany do szaleństwa, bywa nazywany kociuchem, kocurzyskiem i łapserdakiem oraz powsinogą. To takie pełne serdeczności wyrazy, choć na pierwszy rzut oka (czy raczej "rzut ucha'';)) mogą dziwić. "Bazgroły" to prawdopodobnie czułe określenie tych mini-mikro-maciupki stworków duszkopodobnych, które tak licznie zaludniają ("zabazgrołowują";)) strony niniejszej publikacji. Ileż ich jest! Starsza oczywiście podjęła syzyfową próbę policzenia ich. Jako wielka fanka matematyki i wszelkich obliczeń z werwą wzięła się do działania. Wyznajemy: zapał był wielki i prób kilka, ale jako że zaczęła od strony z duszkami w butelce (a na tej stronie jest ich naprawdę wiele...), to musiała się poddać... Ale to tylko jedyne "niepowodzenie" z tą niezwykłą książką związane. Bo poza tym - same zalety widzimy!:)

Jeśli spojrzycie na okładkę, to zauważycie informację, że to kolorowanka przeznaczona już dla tych ciut starszych najmłodszych (czyli pięciolatków), ale sięgnąć po nią mogą osoby o parę lat starsze, ba - nawet o paręnaście czy parędziesiąt! To nowy nurt w tego typu wydawnictwach - publikacje pozwalające i starszym użytkownikom tak nieco artystycznie się wyżyć. Z rysowaniem  bywa różnie: czasem chęci są wielkie, ale umiejętności nieco mniejsze, a niedoskonały efekt finalny może frustrować. Dlatego takie kolorowanki to bezpieczniejsze wyjście - są ciekawe i niebanalne, pozwalają wypróbować różnego rodzaju sposoby kolorowania, mnogość elementów staje się małym wyzwaniem: jak ciekawie zestawić barwy? Jak dobrać kolory w obrębie jednej ilustracji? Ile można "wycisnąć" z posiadanych narzędzi do kolorowania? 

To także okazja, by wykorzystać wszystkie kredki, mazaki, pisaki, które gdzieś tam zapomniane leżą. Nie wiem, czy Wam także się zdarza (mam nadzieję, że tak...;), że nie jestem wyjątkiem;)) nabywać kolejne kredki, następny zestaw flamastrów, bo akurat w tym jest złoty kolor, czy to kredki dające ciekawy, oryginalny efekt, a gdy na dodatek mają dobrą cenę, to okazuje się, że oprzeć się trudno. Zatem my do kolorowania wyciągamy cały arsenał. Okazuje się, że dość okazały - kilka opakowań pisaków różnego rodzaju, do tego nie mniej pudełek z kredkami. Ileż to kolorów! To doskonała sposobność do wybierania ulubionych barw, rozmawiania o nich, zestawiania odcieni "na sucho", by efekt był jak najlepszy. Wybranie spośród dziesięciu czerwonych kredek tej właściwej nie jest łatwe, ale jednocześnie - jakie przyjemne! Świetne zajęcie i bardzo wciągające. Powoli na kartce pojawiają się kolejne plamy koloru, zestawiamy, rozmawiamy, szukamy, kolorujemy, zajęte ręce, głowa, języki;) Radość dla oczu, przyjemność wspólnie spędzonego czasu, duma z efektu... Same plusy!

Słówko o kwestiach "technicznych" - gruby papier sprawia, że nawet jeśli akurat mamy "przebijające" mazaki, to nie powinny poczynić szkód;) Kartki bardzo łatwo można wyjąć, obdarować babcię, dziadka, wujka czy ciocię, wyeksponować (niekoniecznie w solidnych ramkach, choć i o takie oprawienie można się pokusić - te rysunki są naprawdę tego warte!). Tylna część okładki została wzmocniona bardzo grubą tekturą, więc nawet w nieco "polowych" warunkach można puścić wodze fantazji, wyżyć się artystycznie;) U nas też się przydaje ten aspekt wydania, bo rozkładamy się na kanapie (tyle narzędzi do kolorowania trudno pomieścić na naszym stole;)). 

Dodam, że i Młodsza (której jeszcze nieco brakuje do "wieku minimalnego";)) również zapragnęła podziałać plastycznie - jest minimalistką, więc wybrała skromną paletę barw. A i tak powstała piękna praca!:) 

Polecamy rodzinnie:)
Katarzyna i dziewczynki











Dzieło Młodszej. Dodała jeszcze jabłonie;)




"Inwazja bazgrołów. Książka do kolorowania"
Autor: Zifflin
Ilustrator: Kerby Rosanes
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Oprawa: broszurowa
Liczba stron: 104
Format: 210x297 mm
ISBN: 978-83-10-12866-9




Komentarze

  1. Fantastyczne. Ja jednak zazdroszczę obecnemu pokoleniu tych wszystkich znakomitych miejsc do zabawy. Dlatego sama też chętnie z nich korzystam i wiek do 105 lat wcale nie jest przesadzony:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Inna Bajka dziękuje :)