Chyba nie ma osoby, która nie znałaby nazwiska Carlo Collodi. "Pinokio" jego autorstwa to często pierwsza dłuższa lektura czytana przez młodego człowieka;) Pamiętam dobrze, ile emocji wywoływały przygody drewnianego pajacyka u nieletnich czytelników! Ach, jak smutno było, gdy Pinokio za bezcen sprzedał elementarz, kiedy wyrosły mu ośle uszy, a w końcu w osła się przemienił, jak cieszyła z kolei jego przemiana w chłopczyka! Kibicowało się jego perypetiom, smuciło, gdy zaufał podstępnym łotrzykom - Kotu i Lisowi, wzruszało, gdy obiecywał pracować jak najciężej, by tylko zdobyć pieniądze na leczenie Dżepetta i Błękitnej Wróżki... Równie wiele uczuć wzbudzi i opowieść o niezwykłej, bo różowej małpce! Zresztą można dostrzec pewne analogie między tymi dwiema książkami. Małpiszonek podobnie jak Pinokio ma dobre serce, ale też niezwykle lubi psoty. Ceni sobie wygodę, zatem praca wydaje mu się niezwykle frustrującym i nieco zbędnym zajęciem. Dobre chęci nie wystarczają, jeśli nie idą za nimi czyny, zatem spotyka go mnóstwo zadziwiających przygód, a ciekawość sprawia, że wciąż wpada w nowe tarapaty. Znaczny udział w zaskakującym przebiegu wypadków mają też niezwykłe zbiegi okoliczności, w które obfituje lektura. Ta niedługa opowieść tak wciąga, że trudną ją odłożyć na kolejny wieczór, trudno przerwać czytanie. Bo wciąż dzieje się coś emocjonującego, a gdy wydaje się już, że o dalsze losy małpki możemy być spokojni, bo potoczą się szczęśliwie i gładko, okazuje się, że następuje zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i znowu niepokoimy się, jak Pipi wybrnie z opałów.
Wiem, że niektórzy zarzucają książce "Pinokio", iż jest w niej sporo "drastycznych" szczegółów. Pajacyk rzuca młotkiem w świerszcza i zabija go, odgryza łapkę kotu, Ogniojad pali kukiełki, bo chce upiec barana... To tylko niektóre dramatyczne chwile z tej lektury. Podobne znajdziemy i w historii małpiszonka. Zbójcy napadają na rodzinę małpek, a kot podstępem zamknięty przez Pipi w kieszeni atakuje herszta zbójców Suchogęba - takich scen znajdziemy jeszcze parę. Warto pamiętać o tym, iż opowieść ta powstała w nieco innych realiach, pod koniec dziewiętnastego wieku, a poza tym owe "okropności" nie są podane en masse, no i sprawa istotna - są ważnym elementem budowania napięcia, więc ich obecność broni się w tej lekturze.
I jeszcze jedna kwestia: tego typu zdarzenie to często dramatyczna próba obrony głównego bohatera, który nawet jeśli nie jest ideałem (co naturalne;)), to budzi tak wiele sympatii, że kibicujemy gorąco, by udało mu się szczęśliwie osiągnąć swój cel.
A z kolei celem całej lektury jest przekazanie paru ważnych uwag: na temat dotrzymywania słowa, lojalności, odpowiedzialności, pokazanie, czym jest władza i czy jej posiadanie daje takie szczęście, jak to czasem sobie wyobrażamy. No właśnie - nikt nie jest idealny, ale jeśli dostrzeże błędy swego zachowania, to zawsze ma szansę je zmienić! Zatem radosny finał przygód małpiszonka cieszy i uczy.
Dodatkową zaletą tego wydania są piękne ilustracje. Prace Marty Szudygi są nam znane, bo od dłuższego już czasu jedną z ulubionych historii dziewczynek jest opowieść "O psie, który szukał", do której ilustracje stworzyła pani Marta. Uwielbiamy je! Kolory są nasycone, formy intrygujące, pięknie ilustrują sceny z lektury i są ich świetnym dopełnieniem. Bardzo ciekawym zabiegiem jest to, że ilustracje umieszczono na osobnych kartkach, a ich rewersem nie jest biała strona, lecz stylizowany obraz lasu - zapewne Niewiadomojakiego, czyli tego, w którym wraz z rodziną mieszkał małpiszonek;)
Bardzo się nam ta lektura spodobała. U nas swoistym sprawdzianem, czy dana książka przypadła do gustu, jest to, ile razy została przeczytana;) Zatem muszę wyznać, iż nasz egzemplarz nieczęsto ląduje na półce, a jeśli już, to nie na długo...
Polecam,Katarzyna
"Małpiszonek Pippi"
Autor: Carlo Collodi
Ilustrator: Marta Szudyga
Wydawnictwo: WAB
Oprawa: twarda
Liczba stron: 96
Format: 20,2 x 16,7 cm
ISBN: 978-83-7747-713-7
Brzmi ciekawie. Nie znam tej pozycji, ba - nawet o niej nie słyszałam. Dziękuję za zachętę!
OdpowiedzUsuń