"Zosia z ulicy Kociej. Na zimę" - patent na najcudowniejsze święta!




To już chyba ten czas, prawda?;) Nieśmiało, powoli - ale już zaczynamy myśleć o świętach. Choć aura bywa jeszcze bardzo sympatyczna, jesień jednak w pełni, liści - nawet tych kolorowych, jak na lekarstwo, a i w związku ze zmianą czasu ciemno coraz szybciej się robi, zatem jasnym punktem codzienności bywają dywagacje o świętach. W przypadku najmłodszych niebagatelną rolę odgrywa kwestia prezentów... Ale byłaby niesprawiedliwa, gdybym nie wspomniała o wszelkich innych aspektach: cieszymy się na ozdabianie choinki, na uprzednie robienie ozdób, na pieczenie pierniczków... 

Lecz to jednak wszystko "za chwilę", na pociechę "zaokrąglam" nieco i mówię, że za półtora miesiąca święta. Do nas także przyjedzie sporo gości - podobnie jak ma to miejsce na ulicy Kociej - i mam nadzieję, że i nasze święta będą równie wyjątkowe, radosne, pełne dobrej energii!
Bo jak zwykle - Zosia potrafi zaczarować każdego, swoimi "zakleństwami" zmienia rzeczywistość, radzi sobie doskonale w każdej sytuacji i wraz z siostrą Manią udaje im się spełnić naprawdę wiele dobrych uczynków. A jest to robić, bo świąteczny czas to okazja do spotkania całej rodziny, znajomych, sąsiadów. 

W tej pełnej zwrotów akcji i przeróżnych niespodzianek historii przygotowań do świąt jest wiele ważnych akcentów, których przeniesienie do naszych domów zaowocowałoby pozytywnymi skutkami. Ci, którzy już wcześniej poznali Zosię i jej rodzinę, pamiętają zapewne, iż mama Alina to osoba niezwykle pracowita, a poza tym nieco za bardzo skupiona na kwestiach higieny. Wprawdzie w tym tomie jedynie raz przewija się kwestia niehigienicznych zachowań (w kontekście nadawania ciastkom "domowego wyglądu" poprzez tłuczenie młotkiem;)), ale za to sprawa przedświątecznych porządków staje się priorytetem. No i oczywiście za punkt honoru stawia sobie mama przygotowanie wszystkiego własnoręcznie... I tu wkraczają na scenę Zosia i Mania. Dewizą tych świąt stanie się hasło: "Więcej radowania, mniej sprzątania", bo owszem, sprzątać trzeba, ale czynienie z tego głównego punktu przygotowań nie jest najszczęśliwszym pomysłem! 

Na ulicy Kociej zawsze pojawiały się jakieś zwierzęta, to miejsce bardzo przyjazne w stosunku do "braci mniejszych", zatem i w tej części zabraknąć ich nie może. Oprócz dobrze znanego wielbicielom przygód Zosi Rufusa, psa cioci Maliny, w domu przy ul. Kociej 5 zadomowią się dwa koty, zamieszka też Polikarp (nomen omen - gdyż to karp właśnie, uratowany przed babcię Zulę przed dość smutnym losem), no i pewne niezbyt lubiane owady przypuszczą szturm na domowników i znajomych. Jednak poza akcją ich usunięcia, pozostałe kontakty ze zwierzętami przebiegają pod znakiem przyjaźni, akceptacji i wyrozumiałości - to też miły aspekt tej lektury. 

Zosia i Mania z niesmakiem obserwują merkantylizację świąt, dlatego też nie prezenty są dla nich najważniejsze. Święta to czas radowania się, bliskości, kultywowania tradycyji, choć i tworzenia nowych. Być może pomysły tej sympatycznej rodziny zainspirują i nas do zmiany świątecznych obyczajów: zorganizowania radosnej parady, niezobowiązującego odwiedzenia znajomych, wspólnego wykonywania ozdób, pieczenia ciasteczek w większym gronie... 

Mania ma nadzieję, że Mikołaj przyniesie jej nową książkę o przygodach Findusa. A ja Wam życzę, byście na Mikołajki otrzymali "Zosię z ulicy Kociej. Na zimę" - by przeczytać w oczekiwaniu na święta, by potem wcielić w życie parę pomysłów z tej sympatycznej lektury zaczerpniętych!

Polecam
Katarzyna







"Zosia z ulicy Kociej. Na zimę"
Autor: Agnieszka Tyszka
Ilustrator: Agata Raczyńska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 224
Oprawa: miękka
Format: 14 x 19,2 cm
ISBN: 978-83-10-12438-8



Komentarze