Albert Albertson i spółka;)




Na pytanie, co sobie Młodsza życzy na śniadanie, córka odpowiada: "A może poczytamy o Albercie?";) To pomysł pod każdym względem dobry, bo czytanie o Albercie to coś, co nie nuży. A jako że już jakiś czas temu ten sympatyczny chłopiec zagościł w naszym domu, zatem możemy powiedzieć autorytarnie: "O Albercie można czytać wciąż, zawsze i na okrągło!":)

Coś takiego ma w sobie ten bohater i oczywiście te książki, że dzieci je kochają. I wbrew mniemaniu, że o chłopcu to "dla chłopaków" - dziewczyny uwielbiają Alberta. Mówią do siebie Albertem;), a gdy czytam te książki, to okazuje się, że wystarczy parę słów, a już panny dopowiadają resztę tekstu na danej stronie umieszczonego! Ba - ostatnio toczyła się debata na temat smoków - o tym, że nie istnieją obie dziewczyny są przekonane, ale gdy już doszły do tej konstatacji, Młodsza zapytała: "A Molgany?". "Molgany są" - powiedziała bez wahania Starsza. Jakże by inaczej!;)

Książki dla najmłodszych na ogół poruszają tematy bliskie dzieciom, takie "codzienne zdarzenia" - i pozwalają znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. Podobnie jest z Albertem - ale właśnie: "podobnie", bo autorka pokazuje nam mniej oczywiste sprawy, rzadziej pojawiające się w pozycjach dla najmłodszych, niebanalne, lecz i ważne, bo przecież poranne ociąganie się przy wychodzeniu do przedszkola i wymyślony przyjaciel, który odpowiada za wszelkie psoty i przewinienia, i problem z akceptacją przez starszych kuzynów to sprawy bliskie wielu dzieciom, a nie tak często poruszane.

Albert nie został przedstawiony "protekcjonalnie", nie ma tu pouczeń i dydaktycznych napomnień. Wprost przeciwnie - mały odbiorca widzi, że uczucia i pomysły chłopca są szanowane, akceptowane. Ta perspektywa sprawia, że książki są niezwykle bliskie najmłodszym. I choć pewne realia mogą zastanawiać - choćby fakt, iż Albert sam wychodzi na podwórko - to zostały one tak ujęte, że te sprawy nie stanowią problemu. Dziewczyny bardziej intrygowała fajka, która jest w istocie pewnym novum w ich świecie;)

Nasze ulubione to "ciastka" (czyli "Sprytnie, Albercie"), poranek ("Pospiesz się, Albercie") oraz "Kto obroni Alberta?" - bo kwestia znalezienia bratniej duszy to u nas od dłuższego czasu gorący temat... Co nie znaczy, że pozostałe dwie kurza się - dziewczyny postulują sumienną lekturę, zatem czytamy po kolei pięć posiadanych przez nas części.

Ilustracje są ważnym elementem tych historii: "dopowiadają", co się dzieje, pokazują wiernie opisane zdarzenia, nie ma tu zbędnych szczegółów, jest to, co najistotniejsze, ale z kolei proporcje tekstu do obrazu są idealnie wyważone, zatem nie ma prób przekładania kartek z niecierpliwości. 

A same historyjki choć pozbawione morałów wyrażonych wprost mają wpływ na małych odbiorców, co potwierdza przykład naszych "odbiorczyń". Jedyną wadą serii jest to, że motywuje do kompletowania - jeszcze nie mamy wszystkich do tej pory wydanych tytułów, a już Zakamarki zapowiadają kolejne. Ale tak poważnie już temat ujmując: sprawdzają się te lektury bez względu na płeć, pod każdą szerokością geograficzną (książki Gunilli Bergström zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt języków!) - bo poruszone tematy są uniwersalne, a myśli i emocje Alberta - bliskie wszystkim dzieciom, mimo upływu lat (pierwsza książka o tym bohaterze została wydana czterdzieści dwa lata temu). 

Polecamy
wielkie fanki Alberta - Katarzyna i dziewczynki:)

PS. Takie kronikarskie wiadomości na koniec tekstu - zatem jeszcze jedna tego typu informacja - Zakamarki w sierpniu kończą siedem lat! Gratulujemy i czekamy na następne piękne rocznice oraz kolejne intrygujące lektury!


"Pospiesz się, Albercie"


"Kto obroni Alberta?"


"Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie"


tekst: Gunilla Bergström
ilustracje: Gunilla Bergström
Wydawnictwo: Zakamarki
Oprawa: twarda
Liczba stron: 28
Format: 17 x 23,5 cm




Komentarze