"Wszystkie moje mamy" - historia chwytająca za serce




Ciocia obdarowała dziewczynki grą "Potwory do szafy" - emocjonujące rozgrywki poprzedziło wnikliwe studiowanie fizjonomii potworów. Rogi, olbrzymie oczy (czasem zmultiplikowane), mnóstwo zębów (niekiedy są to wręcz zębiska!), czułki, kolce, macki, kilka głów, dodatkowe kończyny, zaskakujące umaszczenie - bardzo obrazowo przedstawił je Maciej Szymanowicz - zatem potwory mogą przerażać! Jest on także autorem ilustracji do historii opisanej w książce "Wszystkie moje mamy". Tu też potworów nie brak, a choć nie mają odrażających elementów fizjonomii, to są nie mniej przerażający... Zwykli na pozór ludzie, których pojawienie się mrozi krew w żyłach, budzi grozę i zwiastuje nieszczęście... 

To postacie epizodyczne, opisane lakonicznie, ale ich wpływ na losy głównego bohatera jest niestety niebagatelny. Opowieść rozpoczyna się w czasach współczesnych i tak się też kończy - ta czasowa klamra jest bardzo krzepiąca - bo wiemy, że opisane wojenne zdarzenia, coraz dramatyczniejsze, przejmujące i zasmucające mają jednak chociaż w pewnym sensie pozytywny finał. 

Szymon Bauman, którego poznajemy na pierwszych stronach, to starszy pan, ale towarzyszyć będziemy losom kilkuletniego Szymka, który wraz z rodziną doświadcza kolejnych trudnych zdarzeń w wojennej Warszawie. Są Żydami, zatem ich egzystencja jest jeszcze trudniejsza niż innych mieszkańców stolicy. Dramat kolejnych wydarzeń - bomba niszcząca dom, w którym mieszkała rodzina chłopca, zatrzymanie ojca w czasie łapanki, zamieszkanie w getcie, głód, choroby, ciągłe aresztowania - to wszystko zostało opisane w sposób przejmujący, bez upiększeń, ale jednocześnie tak, by młodzi czytelnicy mogli zrozumieć kwestie, które z racji odmiennych warunków życia są trudne do pojęcia. 

Ogrom przerażających doświadczeń mógłby przytłoczyć - jednak w tej smutnej, trudnej egzystencji pociechą jest bliskość rodziny. Obecność siostry i mamy dodaje otuchy, bliscy wspierają się, sprawiają, że ten dramatyczny czas staje się choć odrobinę lżejszy do zniesienia. A co więcej - są i "obce" osoby, niepołączone więzami krwi, które potrafią wiele zaryzykować, by pomóc najbardziej potrzebującym. Słonecznym punktem tej lektury jest obraz siostry Jolanty - "zaopatrzeniowca", pocieszycielki, a wreszcie i osoby, która ratuje życie. Naprawdę nosiła inne imię - Irena, a jej nazwisko - Sendlerowa jest dla mnóstwa osób synonimem anioła... 

Najofiarniejsza, dzielna kobieta ratowała z wielkim poświęceniem i bezinteresownie żydowskie dzieci, które w getcie byłyby skazane na pewną śmierć. Znajdowała drogi ucieczki, rodziny, które się maluchami zajmowały, zapewniała dzieciom bezpieczeństwo, ale też i możliwość powrotu do bliskich - wzruszający opis słoika z niezwykłą zawartością mało komu nie wyciśnie łez... 

Piękna jest ta książka i ważna. Zapada w serce i pamięć, pokazuje, że warto działać na rzecz innych, że pomoc potrzebującym to najpiękniejsza rzecz, na jaką możemy się zdobyć. Widzimy też wagę rodzinnych więzów - co jest istotne zawsze. Mottem Ireny Sendlerowej były słowa: "najważniejsze na świecie i w życiu jest Dobro" - to dewiza uniwersalna, warta do zapamiętania i realizowania zawsze - także i dziś.

Polecam
Katarzyna

PS. Dodam, że ta pozycja została nagrodzona w konkursie na Najlepszą Książkę Dziecięcą PRZECINEK I KROPKA 2013 - i my także głosowaliśmy na nią!







Autor: Renata Piątkowska
Ilustrator: Maciej Szymanowicz
Wydawnictwo: Literatura
Oprawa: twarda
Liczba stron: 48
Format:
ISBN: 978-83-7672-256-6



Komentarze