"Kocioludek długowłosy" - o sprawach ważnych w niebanalnym ujęciu





Przyznam, że na niejednym koncercie Habakuka byłam. Mnie się ta muzyka bardzo podoba, zatem nazwa zespołu ma pozytywne konotacje. Zresztą przecież jest to imię proroka, autora jednej z ksiąg Starego Testamentu. A oznacza ono po hebrajsku serdeczny uścisk, objęcie. I taki właśnie jest kapitan Habakuk - serdeczny, troskliwy, opiekuńczy, z poświęceniem działa na rzecz zwierząt znajdujących się w niewoli. Zatem to taki nietuzinkowy obrońca fauny - uwalnia zwierzęta, tworzy ich wyczerpujące opisy i wypuszcza je w naturalnym środowisku. 

Działania kapitana idą gładko - porusza się latającym statkiem, który jest na tej imponującej rozkładówce przedstawiony - zatem bez problemów dostaje się do zoo i oddala się z uwolnionym okazem - ale do czasu. Otóż pewnego razu natyka się na tytułowego "kocioludka długowłosego". Gdzie taki oryginał żyje? Co lubi, co je, jakie są jego ulubione zajęcia? Nieprosta to sprawa zbadać nowy, nieznany okaz. Na szczęście w tym przypadku sympatyczny kocioludek sam chętnie o sobie wszystko opowiada!

Niewiarygodne? Musicie zatem poznać bliżej ten niezwykły okaz (mamy chęć automatycznie napisać: „fauny”, ale tu to wyrażenie się nie sprawdzi;)). Intrygującą nazwę „kocioludek długowłosy” wymyślił sam jej nosiciel! A przyczyna, dla której znalazł się w klatce, jest prosta, choć jednocześnie i smutna: otóż do zoo wybrali się pewien chłopczyk oraz jego bardzo zajęty tato. Dla tego ostatniego była to nieco wymuszona wizyta, zatem gdy pojawiła się okazja – dodajmy związana z intratnym interesem –  zostawiwszy synowi spory banknot i upewniwszy się, że pamięta on adres, tata udał się do swego biura. 

Samotne zwiedzanie nawet tak atrakcyjnego dla najmłodszych miejsca jak ogród zoologiczny nie jest wcale bardzo przyjemne… Lubimy dzielić się wrażeniami, z bliską osobą każde miłe przeżycie jest jakby spotęgowane. Okazuje się też, że żadne ze zwierząt – a chłopczyk wnikliwie przeczytał informacje zamieszczone na tabliczkach znajdujących się przy ich wybiegach – nie lubi żyć w klatce – dlatego były smutne. Być może dlatego też smutny chłopczyk postanowił zamknąć się w klatce…

Na szczęście pojawił się kapitan Habakuk, został stworzony „Zeszyt kocioludka” i wszyscy zainteresowani tym tematem, mogli dowiedzieć się, iż kocioludki  nie pijają wody (bardzo im szkodzi!), żywią się słodyczami, trzeba z nimi grać w gry (i to bardzo intensywnie!), a na dodatek nie mogą zbyt wiele razy przegrywać…;) Nie wiem, jakie są Wasze refleksje w związku z tymi informacjami – nas zdumiały one, bo okazało się, że mamy w domu dwa okazy kocioludków!!! O dziwo, Starszą bardzo rozśmieszyły te wiadomości;) 

Zatem nie tylko przy ulicy Sztampfer 17 – dokąd odwiózł kapitan najnowszy uwolniony przez siebie okaz – mieszkają kocioludki! Warto o tym pamiętać: i choć ten punkt o słodyczach należy wziąć w cudzysłów, to inne sugestie najmłodszych są warte uwagi. W przeciwnym razie mogą sprawdzić się słowa mamy bohatera skierowane do ojca chłopca: że kiedyś „naprawdę pożałuje” tego, iż nie spędzał z synem więcej czasu… 

Etgar Keret w ciekawy sposób przedstawia tę historię – połączenie elementów realistycznych i pierwiastka magicznego, fantastycznych zdarzeń jest typowe dla dziecięcego patrzenia na świat, a poza tym czyni tę opowieść otwartą na rozmaite interpretacje. Jednocześnie autor porusza ważne tematy: istotę bycia rodziną, to, co stanowi o jej spójności, o dobrych wzajemnych relacjach, ale też przy okazji kwestię zasadności istnienia takich miejsc jak zoo. Niezbyt długi tekst świetnie uzupełniają rysunki autorstwa Aviela Basila: znakomicie oddające emocje bohaterów i ciekawie portretujące postaci opisane w tej historii.

Świetna, niebanalna, mądra lektura – polecamy!
Katarzyna i dziewczynki 










Autor: Etgar Keret
Ilustrator: Aviel Basil
Wydawnictwo: WAB
Oprawa: twarda
Liczba stron: 48
Format: 21x29,5 cm
ISBN: 978-83-280-1899-0




Komentarze