"Rupieciarnia na końcu świata" - sekrety, kłamstwa i wiersze Osieckiej




Główna bohaterka tej niemałej pozycji to szesnastoletnia Maryla. Imię możemy otrzymać z różnych powodów – czasem choćby dzień urodzenia jest traktowany jako wróżba. Jednak w tym wypadku tak się nie zdarzyło – inne względy zaważyły nad takim wyborem. Jakie skojarzenia przywodzi to imię? To chyba oczywiste – Maryla Wereszczakówna, ukochana Adama Mickiewicza, której poślubienie nie było mu jednak dane, a także znana, ceniona, uwielbiana, od lat śpiewająca gwiazda estrady – Maryla Rodowicz. W swym repertuarze ma utwory rozmaitych świetnych autorów, a wśród nich i Agnieszki Osieckiej. Nie bez powodu o tym wspominam – ta genialna poetka  przyczyni się do rozwiązania tajemnicy sprzed lat, a dokładnie rzecz ujmując – sprawią to jej wiersze – smutne, nostalgiczne, o miłości – nieszczęśliwej, o ludziach – „innych”, nierozumianych, niepoddających się konwenansom.

Rodzice bohaterki rozstali się – „z dnia na dzień” (trochę mi brakowało tego ojca w początkowych partiach książki…), a efektem tego jest niespodziewana przeprowadzka Maryli oraz jej mamy do rodzinnego miasta tej ostatniej – Tomaszowa. Główna bohaterka ma problemy z odnalezieniem go na mapie, zatem spodziewa się, że dla niej – warszawianki „z krwi i kości”, trudno będzie zamieszkać w takim miejscu. Prawda okazuje się jeszcze trudniejsza. Maryla nie tylko musi zostawić w stolicy swoich przyjaciół, ulubione miejsca, swoje rytuały, to, do czego jest przyzwyczajona – instytucje kultury, sklepy – na dodatek w rodzinnym domu matki spotyka się z wręcz lodowatym przyjęciem. O dziwo – szesnastolatka jest tu po raz pierwszy, mama tłumaczy jej, że nie wspominała o babci, bo tak się jakoś „składało”, a babcia jest osobą, którą i z powodu wyglądu, ale przede wszystkim z powodu lodowatego przyjęcia jakie zgotowała córce i wnuczce nie sposób polubić. Na dodatek babcie są dwie! Oprócz matki mamy – Małgorzaty, jest jeszcze jej babcia – Marcelina, prababcia Maryli, ale i w tym przypadku trudno podejrzewać, iż będzie ona sympatyczną starszą panią przygotowującą wnuczce pyszności, tak, jak to naiwnie spodziewała się główna bohaterka… 

Zamiast pysznych zup, aromatycznych wypieków i opowieści z dawnych czasów Maryla „otrzymuje” listę zakazów, dowiaduje się, że w tym domu nikt nie wchodzi sobie w drogę – a dokładnie – każdy unika innych osób, relacje są formalne, chłodne. Tak zresztą jak i sam dom – wydawać by się mogło, że oszczędzanie na ogrzewaniu jest pasją mieszkanek: w domu jest lodowato, w pokoju Maryli straszy tapeta sprzed lat, zamknięte na klucz szuflady, wystrój sprzed lat… 

Wspomniałam na początku o tym, że wiersze Agnieszki Osieckiej pomogą bohaterce w rozwikłaniu skomplikowanych spraw z przeszłości, które kładą się cieniem na życie jej rodziny: jej samej, jej rodziców, babci, prababci. Brzmi to zagadkowo i być może spodziewacie się, że romantyczna, rozpoetyzowana Maryla będzie w tych utworach szukać interpretacji zdarzeń. Nic podobnego! Główną bohaterkę możemy raczej określić nieco żartobliwie mianem nastoletniego detektywa, który nie zawaha się przed niczym, by dotrzeć do prawdy, znaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania, ustalić, czemu matka przed laty wyjechała z rodzinnego miasteczka, dlaczego nigdy przez te szesnaście lat jej tu nie było i z jakiego powodu postanowiła jednak wrócić. Wiele trudnych pytań, a w trakcie tego swego rodzaju „dochodzenia” pojawią się kolejne – także starsze panie – Małgorzata i Marcelina, ukrywają rozmaite tajemnice, jest i sekretne pudełko mamy pełne osobliwych przedmiotów o niejasnym pochodzeniu… A gdyby tego było mało, Maryla zostaje wrzucona w środowisko, w którym wszyscy wszystko o sobie wiedzą, znają swoją przeszłość, pamiętają wszelkie przewinienia i z zaciekawieniem obserwują bliźnich, dzieląc się potem tymi ploteczkami. Klasa dziewczyny to bardzo zgrana paczka, „nowa” jest poddawana przeróżnym sprawdzianom, zanim zostanie uznana za swoją, zyska kumpli, a nawet więcej – przyjaciół, kogoś bliskiego jej sercu… Nie zapominajmy bowiem, że rzecz dotyczy nastolatków, którzy są w wieku, gdy pojawiają się pierwsze miłości, udane lub nie związki, rozstania i powroty… Na dodatek okaże się, że te romantyczne uniesienia nie są typowe tylko dla młodych – i nieco bardziej zaawansowane wiekowo postaci takie perypetie będą przeżywać. 

Po lekturze całości może się wydawać, że niektóre zdarzenia są nieco naciągane – skąd wziął się zegarek podarowany przez mamę jej ojcu właśnie w jej rzeczach? Przyznam też, że nie są mi znane wszelkie arkany budownictwa, ale mam wrażenie, że  „zaniedbany budynek z czerwonej cegły” niekoniecznie poddałby się takim „przeróbkom” jak zrobienie wizjera w ścianie czy też w podłodze… Takich „drobiazgów” jest parę, ale przyznać trzeba, że umiejętnie prowadzona akcja, kolejne tajemnice z przeszłości, bogactwo wydarzeń i dobry język powieści tuszują je. Autorka potrafi ciekawie przedstawić postacie, scharakteryzować je w paru słowach lub sukcesywnie budować skomplikowany obraz, dodając kolejne wiadomości. W powieści spotykają się przedstawiciele kilku pokoleń, zatem tym bardziej karkołomnym zadaniem było formułowanie ich wypowiedzi – tak by „nie zgrzytały” – i udało się to Agacie Mańczyk doskonale. Jej obrazy Warszawy, które pojawiają się we wspomnieniach głównej bohaterki, czy też Tomaszowa – „dziury zabitej dechami” (ta ocena Maryli niebawem bardzo się zmieni!) są sugestywne, plastyczne. Pod względem literackim „Rupieciarnia na końcu świata” to bardzo dobra pozycja. Opisana historia przykuwa uwagę – i to nawet starszych nieco  czytelników;) – zatem nastolatki będą się mogły podzielić lekturą choćby z mamami;) 

Polecam
Katarzyna 


Autor: Agata Mańczyk
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia 
Oprawa: broszurowa
Liczba stron: 544 
Format: 13,5x20,4 cm 
ISBN: 978-83-10-12806-5



Komentarze