"Tata miś" - wyścig czyścioszków;)




Gra planszowa bez planszy;) A właściwie - z planszą do samodzielnego stworzenia. To najpierw był najprzyjemniejszy element rozgrywek, dziewczyny dobierały elementy, zmieniały ich kolejność, Starsza wprowadziła zasadę, że gdy ona układa, to część z kluczem jest na samym początku. Ukuta została także niepisana reguła, że gdy miś trafi na pole ze śladami w swoim kolorze, to jest to bardzo szczęśliwe zdarzenie;) 

Zatem widzicie od razu, że to nie pierworodna tym razem ułożyła ścieżkę do wanny;) - bo na ostatniej tafelce widzimy sympatyczną foczkę pluskającą się w wannie. Celem małych niedźwiadków jest dotrzeć tam i zmyć te nienaturalne kolory ze swego futerka. 

Osoba "twórcy planszy" wybrana, Młodsza pracowicie odlicza, by po piątym i dziesiątym elemencie położyć kafelek "popękany lód" i... do dzieła! Wybieramy kolorowego misia i razem z jego tatą - białym niedźwiedziem, ruszamy w drogę. O ile pól można się przesunąć wyznaczą symbole na kostkach. Ile znaczków kry uda się nam wyrzucić, o tyle przybliży się upragniony cel wyprawy. Ale pierwszy rzut nie determinuje długości naszego "skoku", możemy zaryzykować i rzucać dalej, choć to rzeczywiście - spore ryzyko. Znaczki kry znajdują się jedynie na dwóch ściankach, zatem może się tak zdarzyć, że ponownie zobaczymy ścianki w kolorze blue i w takim nastroju zakończymy naszą kolejkę, bo równoznaczne jest to z utratą możliwości ruchu...

Jeśli już nacieszymy się takimi niedługimi partyjkami "Taty misia", możemy spróbować wersji z wydłużaniem ścieżki: kafelki za ostatnim misiem są dzielone - jeden trafia do pudełka, pozostałe zostają przełożone przed wannę, zatem gra staje się jeszcze bardziej emocjonująca i ten, który był o krok od zwycięstwa, musi jeszcze trochę poczekać, ba - może zdarzyć się, że losy rozgrywki potoczą się zupełnie inaczej i kto inny otrzyma laur zwycięzcy!

Muszę przyznać, że Młodsza (fanka zwierząt) jest prawdziwą mistrzynią w tej grze. Co więcej - albo odkryła jakąś nieznaną pozostałym osobom technikę rzucania;), albo też ma wyjątkowe szczęście - bo bardzo często ryzykuje i jej to posunięcie się opłaca. Wprost przeciwnie niż jest to w moim przypadku... Ale i tak bardzo lubię "Tatę misia", podobnie jak dziewczynki, które na koniec serii partyjek urządzają jeszcze ogólną kąpiel wszystkim misiom, jakieś wspólne ich zabawy;) Drewniane figurki w żywych barwach świetnie się do tego nadają. Zresztą cała gra jest bardzo starannie wykonana i zachęca najmłodszych do sięgania po nią. Choć na pudełku znajdziemy informację, że jest ona przeznaczona dla osób od lat 5 do 105, to jej mechanika, aspekt układania kafelków spodobają się przede wszystkim małym fanom gier. Poza tym to bardzo rodzinny/"towarzyski" produkt - sześć kolorowych niedźwiadków pozwala na grę nawet takiej właśnie sporej grupie osób.

Polecamy
Katarzyna i dziewczynki










"Tata miś"
Autor: Heinz Meister
Rysunki: Doris Matthaus 
Wydawca: Egmont
Wymiary: 20x20x5 cm
EAN:  5908215007416


 

Komentarze

  1. U mnie też młodszy miłośnik zwierząt jest w tej grze dobry, a niedźwiadki są naprawdę urocze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Inna Bajka dziękuje :)