"Stłuc świnkę" - o przyjaźni - nieoczekiwanym efekcie lekcji oszczędzania



Dziecięce sympatie nieraz wprowadzają dorosłych w stan osłupienia;) Dla piszącej te słowa największym skarbem wśród dziecięcych zabawek była czerwona ciężarówka z niebieską paką, całkiem słusznych rozmiarów, która pełniła rolę podręcznej przytulanki i pluszaka do spania;) Uczucie do niej trwało bardzo długo, ale równie często bywa i tak, że wymarzona, wyproszona zabawka cieszę parę godziny (lub nawet krócej...) i ląduje zapomniana w kącie... By uniknąć takiej sytuacji, warto uczyć najmłodszych wartości rzeczy. Dobrze jest wspólnie zastanowić się nad niezbędnością zakupu, rozważyć konieczność dokonania go "tu i teraz". Kwestie finansowe to wprawdzie trudne tematy dla maluchów, ale z drugiej strony dobrze jest - nawet w przypadku posiadania środków na wszystkie zachcianki - trochę je temperować: z różnych powodów - to oczywiste, że taka lekcja się przydaje. 

Do takiego wniosku dochodzi tata głównego bohatera, wyprowadzony z równowagi z jakiegoś powodu, odmawia synowi nabycia wypatrzonej figurki. Jego wypowiedź pewnie czasem przywoła u dorosłych czytelników pewne skojarzenia, może i sami takie kierują do pociech: racja, niegdyś nie śniło się dzieciom o tylu zabawkach, atrakcjach, ale mityczne kiedyś to czas tak różny od realiów, w których przyszło żyć potomkom. Dlatego też pomysł ojca, by syn zbierał drobne do skarbonki, a potem nabył upragnioną rzecz, nie do końca przebiega zgodnie z planem pomysłodawcy...

Sympatyczna świnka rzeczywiście napełnia się brzęcząca zawartością, a wiąże się to z niemałymi wyrzeczeniami i sporym wysiłkiem. Zostało to bardzo obrazowo opisane i zilustrowana, zatem dziewczyny bardzo poruszone były tymi nieszczęsnymi kożuchami na kakao, za wypicie którego chłopczyk dostawał szekla. Skarbonka o poczciwej facjacie jest tuż obok, wspiera niejako swego właściciela, rodzi się przywiązanie, tworzą się więzy. I tak niepostrzeżenie środek staje się celem - cenna jest już nie zawartość, ale sama świnka, której wybaczyć można nawet to, że gdy dorośnie, będzie "okradać kioski";) (to też echa rodzicielskich napomnień - dzieci wiele zapamiętują z naszych słów, choć ich rozumienie pewnych spraw bywa bardzo oryginalne;)).

Niedługa opowieść Etgara Kereta ma w sobie magnetyczną moc skupiania uwagi. Przedstawiony problem jest bliski najmłodszym - wszak znają gorycz odmowy, gdy rodzice nie chcą z jakichś powodów nabyć tego, co wydaje się tak potrzebne... A z drugiej strony obdarzają uczuciami swoje wytarte misie, dziwaczną figurkę wypatrzoną w kiosku, coś nie do końca już sprawnego czy nieco uszkodzonego. W oczach dzieci te rzeczy mają szczególną wartość, nieprzeliczalną na żadną sumę.

Wielkim atutem tej historii są ilustracje, które w przejmujący sposób wciągają nas w głąb opowieści, oddają doskonale emocje małego bohatera, są idealnym uzupełnieniem tekstu. 

A bonusem dla rodziców jest posłowie wyjaśniające, skąd wziął się pomysł na przyjaźni chłopca i świnki-skarbonki, ale też zdradzające decyzję pisarza o wyborze takiej właśnie drogi życiowej, która stała się jego udziałem. Podobnie jak poprzednia lektura autorstwa Etgara Kereta wydana przez Wilgę - "Kocioludek długowłosy", tak i ta książka to pozycja wieloznaczna, dla najmłodszych, ale i dla starszych odbiorców, rzecz piękna edytorsko i zapadająca w pamięć. 

Polecamy
Katarzyna i dziewczynki







"Stłuc świnkę"
Autor: Etgar Keret
Ilustrator: David Polonsky
Wydawnictwo: Wilga
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Format: 22,5 x 22,8 cm
ISBN: 978-83-280-3947-6

Komentarze