"O chłopcu, który szukał domu" - wielka wędrówka z pięknym finałem



To książka z historią - na pewno okaże się, że czytali ją rodzice, dziadkowie... Została napisana w 1947 roku, zatem ten fakt mógłby sugerować, iż jest to pozycja dla współczesnego czytelnika nieco odległa, może mało zrozumiała, przebrzmiała. Nic bardziej mylnego! 

Z jednej strony to opowieść wpisująca się we wrześniowe nastroje, tematy. Starsza parę dni temu powiedziała, że rozmawiali w szkole o bardzo smutnych sprawach - pod koniec nauczania wczesnoszkolnego już przywoływane są treści związane z rocznicą wybuchu II wojny światowej, wiadomości o miejscach pamięci, o osobach, które wówczas poległy, zostały zabite. Mali odbiorcy, którzy tuż po wojnie poznawali historię Piotrusia szukającego domu, zaginionych dziewczynek, swego miejsca na świecie, doskonale tragizm i smutek tamtych lat pamiętali, dla współczesnych dzieci jest to temat trudny do pojęcia, mało znany - zatem powieść ta może być okazją do przywołania pewnych wiadomości, wyjaśnienia w stopniu jaki uznamy za właściwy, co spotkało rodziców tytułowego bohatera, rodzinę kowalowej, dlaczego jej dom, wieś, okolica tak wyglądają. Tragiczne zdarzenia, które miały miejsce w życiu bohaterów, rzutują na ich przyszłość, ale nie przekreślają nadziei na lepsze chwile. Piotruś jest sierotą, błąka się, jest bezdomny, głodny. W chwili gdy idąc przez las spotyka kowalową, wszystko się zmienia. Kobieta dzieli się z nim chlebem, jako matka od razu dostrzega i rozumie dramatyczną sytuację chłopca, zatem idą już razem, do jej domu, który staje się i dla Piotrusia schronieniem. Jednak nie na długo, bo chęć dotrzymania danego słowa, przekonanie, że jest w stanie pomóc, każą chłopcu ruszyć w drogę w nieznane, na szali położyć swój los, by w domu pod topolami znów zapanowało szczęście...

I ta wędrówka małego bohatera poprzedzona próbą zdobycia jakichkolwiek wskazówek, gdzie znajdować się mogą zaginione córki kowalowej - Kasia i Trusia, które Piotruś postanowił odnaleźć, to magiczna, niezwykła, pełna poruszających zdarzeń, wciągająca bez reszty historia. Z prośbą o pomoc zwraca się chłopiec do wróżki Miłorady. W poszukiwaniach mogą go wesprzeć domowi pupile - kotka Pamela i pies Kiwaj, zatem wróżka daje mu umiejętność rozmawiania ze zwierzętami, sprawia także, że staje się on malutki. Może teraz podróżować siedząc na swoim piesku, ale nie może dać się zobaczyć żadnemu człowiekowi, a odczarować go może właściwe słowo kowalowej... 

Ta zdolność rozmawiania ze zwierzętami po wielekroć stanie się dla małego bohatera okazją do spieszenia z pomocą, zaś czytelnikom pokaże, jak cierpią owi bracia mniejsi, jak często bezmyślnie lub okrutnie zachowują się ludzie w stosunku do zwierząt. 

Choć rzecz jasna wierzymy w powodzenie misji Piotrusia, to twardym orzechem do zgryzienia była dla nas kwestia, jak nakłoni on Kasię i Trusię do ruszenia w drogę, do podjęcia próby odszukania ich mamy. Opowieść zatem i zaskakuje, i porusza (los dziewczynek w obcym domu jest bardzo ciężki), są i momenty, które bawią - opisy zachowań zwierzęcych bohaterów to taka szczypta humoru w tej pełnej rozmaitych emocji historii. 

Nowe wydanie cieszy oczy pięknymi ilustracjami. Ich autorką jest Anita Graboś. Kolejne rysunki to ważne chwile wędrówki Piotrusia, a obecność zwierząt podkreśla wspomniany aspekt tej opowieści - wrażliwość na krzywdę stworzeń zależnych od człowieka, żyjących nieopodal nas. Bardzo się nam spodobała ta historia, bogactwo charakterów postaci, rozmaite wątki, sugestywne opisanie uczuć bohaterów sprawiło, że opowieść sprzed lat jest dla nas żywa, ciekawa, jest piękną lekcją empatii i wrażliwości. 

Polecamy
Katarzyna i dziewczynki







"O chłopcu, który szukał domu"
Autor: Irena Jurgielewiczowa
Ilustrator: Anita Graboś
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Oprawa: miękka
Liczba stron: 240
Format: 14 x 20,2 cm
ISBN: 978-83-10-13348-9



Komentarze