„No to gramy! Muzyczna awantura od Little Richarda do Björk” - Marianny Oklejak - muzyczne peregrynacje po ulubionych brzmieniach
Mariannę
Oklejak pokochali najmłodsi za wizerunek pełnej energii Basi, jej
sympatycznej rodziny i przyjaciół. A na swoim koncie ma nie tylko
wiele ilustratorskich sukcesów – jej fani z pewnością w swych
zbiorach posiadają piękne publikacje z serii „ART”
przybliżające ludowe tradycje, zwyczaje, motywy, zdobienia. Sukces
„Cuda wianków” powielił kolejny tytuł - „Cuda niewidy”, a
także kartonowe propozycje dla najmłodszych. Tym razem temat jest
nieco inny – muzyczny, a choć melodie „pobrzmiewały” i w
ludowych publikacjach, to tym razem jest ich jeszcze więcej, a i
pewnie wszystkim rodzicom młodych odbiorców, wszak rock and rolla
kochają wszyscy;)
Seria „ART”
to zawsze starannie wydane i zachwycające formą publikacje, a z
kolei Marianna Oklejak przyzwyczaiła odbiorców do prac o nasyconych
barwach, wyraźnych liniach. Tym razem styl ilustracji koresponduje z
gatunkiem muzycznym, zmieniającymi się jak w kalejdoskopie
trendami, nurtami, z upływającymi latami.
Fretka i
pies, pod nieobecność pana/państwa?, postanawiają wyedukować
muzycznie domownika o najmłodszym stażu – królika.
Przysposobieniu sprzyja imponujący zbiór płyt, w tym także
winylowych. Na początek nie mogło obyć się bez rysu
historycznego; czasowo sięgającego pierwszej połowy wieku
dwudziestego, a geograficznie - delty Missisipi. Przy „podkręceniu”
aparatury nagłośnieniowej trójka poprzez.. głośnik
(wysokotonowy?) kolumny przeskakuje w historię muzyki. No, właśnie
jakiej muzyki? Generalnie rockowej, choć autorka dość szeroko
traktuje temat. Tak czy siak bohaterowie komiksu trafiają na przełom
lat 40. i 50. ubiegłego wieku. Nad chronologią niejako czuwa liniał
dekadowy usytuowany na dole każdej parzystej strony. Inna sprawa, że liczne dygresje – wręcz aż się od nich roi (!) -
powodują niejednokrotne zaburzenia sekwencji. Powiedźmy sobie zatem
wprost, książkę czytać należy bardzo uważnie. Acz jest i odmienna
rada: można wracać do niej sukcesywnie. Autorka swą opowieść
kończy na roku dwutysięcznym. Jaki jest tego powód? Przecież to
już prawie dwie dekady minęły...
Tak już
jest, że recenzent chciałby rozebrać książkę na elementy
pierwsze. W tym przypadku mija się to jednak z sensem. Po pierwsze
zepsułby zabawę potencjalnemu czytelnikowi, po drugie – człowiek
by nie widział, na czym skończyć. Właściwie co krok – czytaj:
stronę – musimy się zatrzymać i przetrawić wzmianki. Tak
wzmianki, bo nie są one długie, ale dają do myślenia. A może
raczej skłaniają do szukania. Jako że książka jest
skierowana do młodego czytelnika, to mam nadzieję, iż nasze/moje
córki kiedyś po nią sięgną. Oczywiście w mojej/naszej
płytotece, nie znajdą wszystkich artystów wymienionych w „No to
gramy...” , ale od czego jest sieć..
Jaki był
pomysł Marianny Oklejak na „zapodanie” historii? No tak, już
wyżej wspomniałem przecież o edukowaniu królika przez fretkę i psa. Nie można
oprzeć się wrażeniu, iż niejednokrotne autorka w ich usta włożyła
poglądy fanów, a może nawet wręcz dziennikarzy muzycznych.
Dobitny tego przykład znajdziemy na stronie 52. Fredka wygłasza –
kontrowersyjną dla wielu tezę – że U2 to na początku była
niezła kapela, ale po „Joshua Tree” z 1987 roku zaczęła się
równia pochyła, a Bono ukazał swe nieznośne oblicze „kaznodziei”.
Pies stoi oczywiście w opozycji wobec jej. Osobiście bliżej mi do
poglądu Fretki, aczkolwiek za ostatni godny uwagi krążek czwórki
z Dublina uważam „Pop” (1997).
Króliczek
rzadziej wyraża swe opinie, co nie znaczy iż wcale! Na stronie
dziewięćdziesiątej – czyli w roku 1984, przy okazji hitu „Radio
Ga Ga” - rezolutnie pyta towarzyszy, dlaczego nie przestawili mu
grupy Queen wcześniej, kiedy nagrywała legendarne „Bohemian
Rhapsody”?
Nie
wszystkie, rzecz jasna, wiadomości autorka wplotła w usta trójki
bohaterów. Sporo kwestii stanowi komentarz do rysunków. Jak już
wzmiankowałem wcześniej pełno w nich dygresji. I tak na stronie
szóstej informacja o roli Missisipi w historii muzyki amerykańskiej
stanowi asumpt do przypomnienia Jeffa Buckleya. Jako młody człowiek
utonął w odmętach właśnie tej rzeki. Zdążył jednak popełnić
parę nagrań w tym cover Leonarda Cohena - „Hallelujah”. Są
tacy, na przykład redaktor Gil z „Trójki”, którzy twierdzą,
że lepiej brzmi od oryginału.
Gdy w
tekście „No to gramy!...” pojawia się trudny, zwłaszcza dla
młodego czytelnika wyraz, autorka oznaczyła go gwiazdką.
Wyjaśnienia terminów znajdziemy pod koniec książki w słowniczku.
Akurat nie z wszystkimi objaśnieniami się zgadzam. Choćby z tym,
że solo „muzyk gra sam, nie towarzyszą mu inni wykonawcy”.
Czyżby? Bardzo często dyskretnie akompaniują...
Marianna
Oklejak nie mogła pominąć tak „oczywistych oczywistości” jak
Elvis, Bitelsi, Woodstock, „Klub 27”... Jednocześnie przywołuje
jednak takich wykonawców jak: Velvet Underground (w tym Lou Reed),
Captain Beefheart, Frank Zappa, Sonic Youth, Einstürzende
Neubauten, Nick Cave. Uświadamia jednocześnie – na przykładzie
artystek: Vashti Bunyan i Suzanne Ciani – że czasami muzycy długo muszą
czekać na docenienie. Opowieści o danych wykonawcach wplecione są
w przedstawienia trendów i mód.
Wertowanie
książki „No to gramy! Muzyczna awantura od Little Richarda do
Björk” dla takiej osoby jak ja - mającej już pół wieku na
karku – co rusz powodowała natłok skojarzeń. Ograniczę się do
dwóch.
Na stronach
26-27 autorka przestawia super trio Cream. Co ciekawe nie przez
pryzmat gitarzysty – i oklepanego hasła na ścianie metra „Clapton
jest Bogiem” – a Gingera Bakera. Pięć lat temu perkusista
wystąpił w ramach Suwałki Blues Festival. Co prawda płynąca ze
sceny Suwalskiego Ośrodka Kultury muzyka mało miała wspólnego z bluesem,
raczej jazzem czy brzmieniami afrykańskimi, ale i tak gra, wiekowego
przecież, pałkera robiła wrażenie. Gorzej było poza sceną.
Wiadomo, że Baker na co dzień nie jest „miłym panem” i dał
„do wiwatu” organizatorom, hotelarzom i kelnerkom.
Z kolei gdy na na stronie 47 zobaczyłem wzmiankę o New York Dolls od razu
przed oczami stanęła mi niesamowita scena z serialu „Vinyl”.
Szkoda, że ta produkcja jako całość nie spełniła wysokich
oczekiwań fanów muzyki. Nie dziwi zatem fakt, iż pomimo
wcześniejszych planów, zrezygnowano z jej kontynuacji...
Jak łatwo
się domyślić – co zawsze wiążę się z takimi wydawnictwami –
łatwo kogoś pominąć. Autorka niejako się na to przygotowała i
ustami bohaterów wymienia paru nieobecnych na wcześniejszych
kartach wykonawców. Pada tam m. in. nazwa King Crimson. Ta absencja
mocno zdumiewa i boli wręcz. Grupa miała parę ciekawych obliczy
oraz nagrała wiele fenomenalnych płyt. Z kolei nie dziwi
nadreprezentacja Davida Bowiego. Był to przecież artysta nie
kroczący za nowymi trendami, a raczej je kreujący. Nie mogło
zabraknąć polskiego akcentu czyli krótkiego – właściwie
anonimowego – pobytu Bowiego na warszawskim Żoliborzu w połowie
lat 70. Wiadomo z czym to się wiąże: płyta ZPiT Śląsk, zawarty
tam utwór „Helokanie”, który z kolei zainspirował artystę i
jego producenta (nota bene Brian Eno także parokrotnie pojawia się
na łamach komiksu) do stworzenia kompozycji „Warszawa”. Tak na
marginesie intrygujące jest to, że chyba nikomu nie udało się
wyjaśnić do końca jakiej relacji był pociąg, którym podróżował
– co ciekawe w towarzystwie Iggy Popa – Bowie? Autorka
przedstawia wersję, że Moskwa – Berlin Zachodni. Istnieją inne
hipotezy. Choćby o podróży z Zurychu czy raczej do Helsinek. W ostatnim przypadku trasa i tak by
prowadziła przez stolicę ówczesnego Związku Radzieckiego. Nasuwa
się i inne pytanie: czym Bowie płacił za płyty w księgarni?
Inne
polskie akcenty? Czasami jako dygresje pojawiają się: Wodecki,
Niemen, Skaldowie czy Ciechowski.
Niezwykle
ciekawa pozycja uzupełniająca pewną lukę w publikacjach dla
młodych odbiorców. Dzięki wspólnej lekturze i muzycznym
poszukiwaniom na pewno zaistnieje nowa płaszczyzna porozumienia
między rodzicami i dziećmi - wszak to niestarzejące się
brzmienia!
Polecam
Wojciech Otłowski
Autor, ilustrator: Marianna Oklejak
Wydawnictwo: Egmont
Oprawa: twarda
Liczba stron: 112
Format: 24,5x27,5 cm
ISBN: 978-83-281-2097-6
Wydawnictwo: Egmont
Oprawa: twarda
Liczba stron: 112
Format: 24,5x27,5 cm
ISBN: 978-83-281-2097-6
Komentarze
Prześlij komentarz
Inna Bajka dziękuje :)