Kolejne
piłkarskie wydawnictwo Egmontu adresowane do młodego
czytelnika wyszło spod pióra Marcina Kality. Dziennikarz –
kojarzący się z charakterystycznym kucykiem - wziął na warsztat
legendarny klub z Turynu. Mowa oczywiście o Juventusie, zwanym też:
„Starą Damą”, a piłkarzy grających w nim nazywa się
Bianconeri (biało-czarnymi) czy też Zebrami.
Stąd
wzięły się te określenia? Rzecz jasna w książce „Juventus.
Drużyna walecznych serc” znajdziemy objaśnienia, acz w przypadku
„Starej Damy” można tylko domniemywać jej pochodzenia.
Czytelnicy dowiedzą się także skąd wzięły się biało-czarne
barwy Juventusu, jak i jego nazwa. Kalita - co stało się tradycją
tego rodzaju pozycji – przybliżył także miasto i jego atrakcje.
Oczywistym jest, że gros książki poświecił historii klubu, acz
nie poprowadził jej chronologicznie.
A
jest o czym pisać. Juventus zdobył wszystkie możliwe trofea. No,
może za wyjątkiem Ligi Europy, ale taka jest prozaiczna prawda, że
od paru sezonów jest za silny na nią; musiałby albo zająć 5-6
miejsce w Seria A, albo - trzecie miejsce w grupie Ligi Mistrzów...
Tak się złożyło, że pierwszy triumf w Pucharze Europy Mistrzów
Krajowych (poprzednik Ligi Mistrzów) fani Juventusu wspominają z
mocno ambiwalentnymi odczuciami. Zdobycie upragnionego trofeum w 1985
roku na brukselskim stadionie Heysel zostało bowiem przyćmione
tragedią, jaka zdarzyła się przed meczem. Kalita musiał zmierzyć
się z tym tematem – jak przedstawić młodym czytelnikom śmierć
trzydziestu dziewięciu kibiców.
W
tymże tragicznym finale padła tylko jedna bramka. Strzelił ją
Michael Platini, z karnego, którego wywalczył Zbigniew Boniek
(prawdę powiedziawszy faul nastąpił przed polem karnym, ale o VAR
nikt wtedy nie myślał). Obecny prezes PZPN-u taki już był, że
potrafił błyszczeć w meczach o stawkę. Nawet otrzymał za tą
sprawą przydomek „Piękność nocy”. No bo przecież poza
wywalczonym karnym na Heysel, rok wcześniej strzelił zwycięskiego
gola w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, zaś w Superpucharze
Europy - rozegranym w styczniu 1985 roku – uzyskał dwa, jedyne w
tym spotkaniu, trafienia.
W
książce znalazło się i miejsce – a właściwie rozdział –
dla drugiego Polaka w Juventusie. Wojciech Szczęsny dwa lata temu
przyszedł do klubu. Przez pierwszy sezon niejako wdrażał się –
w cieniu Gianluigiego Buffona – w rolę pierwszego bramkarza.
Gdy
jesteśmy przy golkiperach. Kmita przedstawia ciekawą paralelę
pomiędzy bramkarzami Juve, a zdobytymi przez reprezentację Włoch
tytułami Mistrza Świata. Nieco naciąganą, bo akurat – w
odróżnieniu od lat 1934, 1982, 2006 – w 1938 roku bramki Italii
nie strzegł zawodnik „Starej Damy”...
Oprócz
bramkarzy na łamach książki nie mogło zabraknąć miejsca tak dla
piłkarzy ofensywnych (akurat Giampiero Boniperti czy Pavel Nedvěd
odegrali w historii klubu nie tylko rolę zawodników), jak i
trenerów. Podobnie rzecz się ma z rodem rodziny Agnellich i
związkami poprzez nią klubu z koncertem FIAT-a. Młody czytelnik
może ze zdziwieniem okryć, że kiedyś polskie kluby potrafiły
grać z Juventusem jak równy z równym. Dziś raczej rzecz nie do
pomyślenia.
Jak
każde piłkarskie wydawnictwo Egmontu, książka „Juventus.
Drużyna walecznych serc” została bogato zilustrowana. Nie tylko
fotograficznie, ale i graficznie. Młodzi czytelnicy mogą
prześledzić ewolucję herbu klubowego, jak i zmiany koszulek.
Najmłodsi fani włoskiej piłki nożnej na pewno nie będą zawiedzeni tą pozycją.
Polecam
Wojciech
"Juventus. Drużyna walecznych serc"
Autor: Marcin Kalita
Ilustrator: Marzenna Dobrowolska
Wydawnictwo: Egmont
Oprawa: flexi
Liczba stron: 160
Format: 16,2x23,5 cm
ISBN: 978-83-281-3684-7
Komentarze
Prześlij komentarz
Inna Bajka dziękuje :)