"Nowa Gwinea" - wioskę zbudujemy, punktów nałapiemy!;)

 



Jeśli wejdziecie na stronę fanów planszówek, to szybko zorientujecie się, że to bardzo kosztowne hobby - i nie chodzi tu o cenę gier, ale o apetyt, który zgodnie z przysłowiem rośnie w miarę jedzenia. Chce się nam czegoś nowego, więc autorzy gier nie ustają w wysiłkach, bo to "coś nowego" nam zaproponować. Poza tym lubimy zmiany, trudno na okrągło grać w tę samą grę. Nawet najwspanialsza może się znudzić i potrzebujemy pograć w coś innego, by zatęsknić za danym tytułem. 

Zatem jeśli jesteście fanami Ubongo, a macie wrażenie, że wszystkie układy elementów macie w głowie, odpocznijcie od afrykańskich klimatów wybierając się nieco na wschód, do Nowej Gwinei. Będziemy tu budować nowe wioski:) Takimi siedliskami opiekować się będą totemiczne zwierzęta. Zostały one przedstawione na kostce. Rzut wyznacza miejsce rozpoczęcia budowy - zakrywamy dowolnym kafelkiem kwadracik z wizerunkiem wyrzuconego na kości zwierzęcia i szybko budujemy dalej!

Nie mamy wprawdzie ograniczeń czasowych, jak było to w Ubongo, ale nasi rywale też pragną zdobyć punkty, a najwięcej otrzyma ich budowniczy, który pierwszy ukończył swoją wioskę. Każdy gracz ma do dyspozycji dwanaście kafelków chat, wykorzystuje te, które mu pasują, a celem jest zakrycie wszystkich oczek wodnych. Dobrze, gdy przy okazji uda się przykryć także owocowe drzewka, bo to dzięki nim będziemy się najszybciej poruszać po torze punktacji. Utrudnieniem jest zakaz zakrywania innych wizerunków totemicznych zwierząt. 

Tym, co nas urzekło w "Nowej Gwinei", jest klimat gry. Ta zieloność, te orientalne wizerunki zwierząt, urokliwe ilustracje - nawet tor punktacji jest niebanalny. Staranne wykonanie sprawia, że wygląd elementów nie zmieni się po większej liczbie emocjonujących rozgrywek. Mamy drewniane pionki, plansze z grubszej tektury, w pudełku znajdziemy woreczki na kafelki, żetony wskazujące przekroczenie pięćdziesięciu i stu punktów (w grze naprawdę szybko punktujemy!). Jedyna drobna uwaga dotyczy liczenia rund - mamy rozegrać dziewięć i musimy sobie po porostu to zapisać, zaznaczyć lub też przeliczyć, ile już plansz zużyliśmy, bo akurat ten aspekt gry nie został dodatkowo "obudowany" jakimiś elementami. 

Gra rozwija wyobraźnie przestrzenną, uczy cierpliwości, gdyż czasem pierwszy pomysł nie jest najlepszą drogą do celu, lepiej wybrać inne elementy, bo warto dodać, że domki-chatki nie mogą stykać się bokami, a muszą - rogami. Tak jak i inne gry Grzegorza Rejchtmana, tak też i "Nowa Gwinea" oferuje sporo możliwości modyfikacji rozgrywki. Mamy do dyspozycji trzydzieści dwie dwustronne plansze, kostkę - więc sześć różnych możliwości rozpoczęcia budowy, w zależności od zwierzęcia totemicznego ukazanego na jednej ze ścianek. Jedna strona planszy oznaczona jest żółtym symbolem - to prostsze zadania, druga - czerwonym (trudniejsze), więc po pewnym czasie możemy wejść na wyższy poziom rozgrywek;) A gdy mamy różną wiekowo grupę graczy, młodsi mogą mierzyć się z zadaniami łatwiejszymi, starsi - tymi ze strony z czerwonym oznaczeniem. Są i warianty dotyczące liczby oczek wodnych, możemy też uznać, że punkty za zakryte drzewka owocowe otrzymują wszyscy gracze. Pomysłów jest sporo, zatem nie wątpimy, że u szczęśliwych posiadaczy "Nowej Gwinei" gra będzie często gościć na stole. Dodatkowy atut to bardzo szybkie przygotowanie rozgrywki - to także cenimy - a i składanie komponentów do pudełka, w którym wszystko ma swoje miejsce też trwa moment. Dajcie się zatem zaprosić na wyprawę w egzotyczny zakątek świata i spróbujcie swych sił jako pomysłowi i szybcy budowniczowie!

Polecamy
Katarzyna i Młodsza 












"Nowa Gwinea"

Autor: Grzegorz Rejchtman

Wydawnictwo: Egmont 

  • EAN: 5903707560202
  • Wymiary: 30.0x30.0x7.0cm
  • Wiek8+


Komentarze