"A gdzie tytuł?" Hervé Tullet - wyprawa w poszukiwaniu bajki i co z tego wynikło;)




Jak się Wam podoba taki zestaw bohaterów: świnka i wróżka, do których po chwili dołączają wąż, pies oraz kreskowy ludzik? Co z tego może wyniknąć? Dobre pytanie! Hmm... To chyba zależy od autora, a on, wiadomo, potrzebuje czasu, ciszy, skupienia, by tworzyć. A tu są bohaterowie, trochę jeszcze szkicowi, ledwie zarysowani, są czytelnicy - to ważne! Ale brakuje "bajki"! Same postacie - choć sympatyczne, pełne zapału i zdeterminowane, by zapewnić rozrywkę małym odbiorcom, nie bardzo sobie radzą ze stworzeniem intrygującej opowieści... A gdy w sukurs przychodzi przywołany przez nie prawdziwy potwór, to też nie jest to najszczęśliwsze posunięcie... No bo jak można tak straszyć?!;) W końcu jednak potwór staje na wysokości zadania - wpada na genialny pomysł - przecież "ten, no, jak mu tam, auktor, traktour, autor" musi znać "bajeczkę", która zaciekawi najmłodszych!

Jak się jednak okazuje, tego procesu twórczego przyspieszyć nie można... Można by powiedzieć, że to lektura autotematyczna, o pisaniu, rysowaniu, tworzeniu - szkicowe postacie są narysowane na kartkach, które pokrywają jakieś notatki, dostrzegamy próby dobierania kolorów, jakąś plamkę czy kleks, a potem Hervé Tullet coraz głębiej wprowadza młodych czytelników w arkana sztuki pisarskiej. Widzimy zatem pracownię z przeróżnymi, czasem zaskakującymi przedmiotami, poznajemy ostateczne wizerunki bohaterów, a poza tym okazuje się, że nie tak łatwo tworzy się książkę dla najmłodszych;) Dodajmy do tego bliskie sercu małych twórców rysunki - te w wersji "szkicowej" przede wszystkim, bardzo kolorowe, niezwykle zabawne i pełne ekspresji; poza tym Tullet jak zwykle zachęca do działań, są więc okazje do interakcji, ale też i rysunki o bardzo sportowej tematyce: otóż świnka i wróżka na pierwszej wklejce grają w piłkę, na końcu zaś mają zamiar "popykać" w kometkę;) Taka "wartość dodana", ale bardzo sympatyczna - zamiast włączać telewizor, włączmy się do gry!:) 

Książki Tulleta wymagają aktywnego uczestnictwa rodziców w procesie czytania. Niby oczywiste - najmłodsi nie radzą sobie jeszcze z tą trudną sztuką, ale w tym przypadku ważne jest też nasze zaangażowanie. Nie da się tych historii przeczytać "na jednym tonie", warto więc obudzić drzemiące w nas umiejętności "aktorskie", a wtedy lektura będzie niesamowitą radością zarówno dla małych odbiorców, jak i dla dorosłych. Zresztą teksty wypowiadane przez postacie są często takim "mrugnięciem okiem" do dorosłych - na przykład "Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem!" czy "Hejkum kejkum". 
I słówko o wydaniu - jak zwykle w przypadku książek sygnowanych przez "Babarybę" - jest ono solidne, a ta cecha okaże się niezwykle ważna, gdy po raz kilkutysięczny będziemy sięgać po tę lekturę. Bo tak to już jest z tymi książkami - miłość od pierwszego wejrzenia, a do tego nieustająca!

Polecamy
Katarzyna i dziewczynki








"A gdzie tytuł?" 
Autor: Hervé Tullet
Wydawnictwo: Babaryba
Oprawa: twarda
Liczba stron: 68
Format: 19,5x24 cm
ISBN: 978-83-62965-04-5



Komentarze