"Piotruś Pan" - magiczna opowieść, urokliwe ilustracje





Całe rzesze młodych osób w swych profilach na FB jako miejsce nauki ma wpisaną Nibylandię, imieniem tytułowego bohatera niniejszej książki określa się mężczyzn-lekkoduchów, mało realnie patrzących na świat, myślących o przyjemnościach – ale mimo tej popularności pewnych aspektów lektury, „Piotruś Pan” wydaje się być nie do końca znaną książką. Chyba wiele osób zetknęło się z nią jedynie w taki „zapośredniczony” sposób, poprzez adaptacje filmowe czy teatralne. Najmłodsi pewnie znają seriale czy też animowane filmy, w których bohaterowie z tej lektury się pojawiają – opowieści o Dzwoneczku i jego przyjaciółkach-elfach czy bajkę „Jake i piraci z Nibylandii”, gdzie wprawdzie jest i kapitan Hak, któremu przeciwstawia się grupa dzielnych dzieciaków, ale poza tym niewiele wspólnego ma ona z oryginałem. A przecież warto go poznać – to tak niezwykła, magiczna, urokliwa opowieść!

Spotkałam się z opinią osoby, której także w dzieciństwie nie było dane przeczytać historii trojga rodzeństwa z niezwykłym towarzyszem wyprawiających się do baśniowej krainy. Była ona nieco zaskoczona nieco drastycznymi zdarzeniami – tropieniem, podstępnymi atakami, śmiertelnym niebezpieczeństwem grożącym dzieciom. Zapewne nie jest to lektura dla najmłodszych, nieco starsze pociechy będą lepszymi adresatami, poza tym to specyficzna historia – pełna absurdalnych pomysłów, paradoksalnych zdarzeń,  udawania, odgrywania ról. Sięgając po tę książkę musimy być przygotowani na to, że w krainie fantazji – na wymarzonej wyspie, mogą dziać się bardzo emocjonujące rzeczy, że czasem te wyśnione przygody nie są takie znowu „grzeczne”. 

Cóż zatem na tej niezwykłej wyspie można zobaczyć? Czego doświadczyć? Jej mieszkańcami są i piraci, i Indianie, mnóstwo dzikich zwierząt, ale też elfy i syreny. Przygoda goni przygodę, niewiarygodnych perypetii jest tyle, że trudno opisać je wszystkie, wiele zostaje zapomnianych, bo ciągną się nieprzerwanie, wciąż zdarza się coś niewiarygodnego, mrożącego krew w żyłach – choć oczywiście z pomyślnym finałem, nowe wydarzenia przyćmiewają minione – w krainie fantazji nie ma czasu na nudę, to oczywiste!

Ale głównym celem powstania tej książki nie jest przecież opisywanie niesamowitych przygód: autor chciał raczej uchwycić specyfikę tego niezwykłego okresu w życiu każdego – czyli dzieciństwa, kiedy to świat stoi przed nami otworem, działamy powodowani impulsami, niezbyt chętnie patrzymy w przyszłość, a potrzeby innych wydają się nam mało ważne – o ile nas samych w jakimś stopniu nie dotyczą. Troje rodzeństwa porzuca dom bez wahania, skuszeni atrakcjami, które mają na nich czekać, wyruszają wraz z Piotrusiem Panem nie myśląc o konsekwencjach. Nie myślą o rodzicach, są pewni, że ci będą zawsze na nich czekać, podczas pobytu w Nibylandii niewiele myśli poświęcają mamie i tacie, wszak czekają przygody, każdy tu może realizować swoje marzenia, postępować tak, jak mu się podoba. A rodzice? Nie zawsze zachowywali się tak, jakby dzieci chciały, a poza tym: czy ta opiekuńczość nie krępuje najmłodszych? Czy troska jest prawdziwa, nieudawana, szczera? Można dostrzec w obrazach tworzących tę historię swego rodzaju krytyczną ocenę prawdziwych intencji bohaterów. Z jednej strony dzieci zachowują się tak, jak jest im wygodnie, nie zważając na uczucia innych, ale z kolei dorośli nie traktują najmłodszych poważnie, ich autorytarne decyzje są dobitnym dowodem na to, że wiek ma być dowodem mądrości, nieomylności. Pan Darling postępuje według swego widzimisię, chce być doceniany, podziwiany, szanowany. Dzieciom z kolei wydaje się, że rodzice nie mogą nie czekać z wytęsknieniem na nich – mimo upływającego czasu. 

Czy tak będzie w istocie? Mamy jednak pewne obawy… Wszechwiedzący narrator jeszcze nas utwierdza w tym, że nie wszystko pójdzie tak gładko, jak to w książkach dla najmłodszych bywa… Czy dobro zwycięży? Czy na pewno jest dobrem? Niejako uprzedzając tok wydarzeń narrator sygnalizuje, co się za chwilę stanie – to też ciekawy zabieg, na który zwrócą uwagę pewnie przede wszystkim starsi odbiorcy. Oni też docenią niezwykłość pewnych rozwiązań fabularnych, odczytają sens tej historii zawarty w dziejach Wendy. Młodszych na pewną zachwycą pasjonujące przygody i będą je śledzić z wielkim skupieniem – ale i emocjami. A wszyscy na pewno będą pod wrażeniem ilustracji! Ich autor, Quentin Gréban, dokonał rzeczy niezwykłej – warstwa ilustracyjna jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach – zachwyca i zaskakuje: począwszy od wyklejek – odmiennych na początku i na końcu książki, poprzez prace zajmujące całą stronę czy nawet rozkładówkę, aż po mniejsze rysunki – ludzi czy zwierząt uchwyconych w ważnym momencie zdarzeń. Ale to nie wszystko – ilustracje przyciągną uwagę tych, których może (o ile są tacy...) od razu fabuła nie zafrapuje – przykują uwagę, pobudzą wyobraźnię i sprawią, że i oni staną się wiernymi odbiorcami tej opowieści. Poza tym w pewnym sensie mają one niezwykłą moc tonowania dramatyzmu zdarzeń – w taki sposób ujęte sprawiają, że nabierają one odrealnionego charakteru. 

Zatem mimo że to już nieco „wiekowa” pozycja – nomen omen – bo została właśnie wydana ponad wiek temu – nadal „Piotruś Pan” zaciekawia, zachwyca, wywołuje emocje, a najnowsze wydanie sygnowane przez Media Rodzina, w świetnym tłumaczeniu Andrzeja Polkowskiego, z urokliwymi ilustracjami Quentina Grébana jest książką, której nie sposób się oprzeć!

Polecam
Katarzyna 














"Piotruś Pan"
Autor: James Matthiew Barrie
Ilustrator: Quentin Gréban
Wydawnictwo: Media Rodzina
Oprawa: twarda
Liczba stron:160
Format: 21,5 x 28,8 cm
ISBN:978-83-8008-031-7


Komentarze