Wydawnictwo
Egmont przyzwyczaiło już nas, że od czasu do czasu „rzuca na
rynek” kolejną piłkarską publikację skierowaną w stronę
młodego czytelnika. Tym razem wybór bohatera cokolwiek dziwi.
Oczywiście w zeszłym sezonie Krzysztof Piątek z przytupem wdarł
się do czołówki europejskich snajperów. Ale przecież ma dopiero
23 lata i wszystko wskazuje na to, że czeka go jeszcze długa
kariera. Uznano chyba jednak, iż nalezy trzymać rękę na pulsie i
grzech nie wykorzystać „Piątkomanii”. Za
temat wziął się Marcin Kalita, który dla Egmontu napisał już
książkę „Juventus. Drużyna walecznych serc".
Jak
łatwo się domyśleć, czytelnik otrzymuje minibiografię piłkarską
- od czasów dziecięcych po transfer do Milanu. Chronologia zdarzeń
tylko nieco jest złamana. Tradycyjnie pojawiły się dygresje i
historyczne, i geograficzne, jak w przypadku rodzinnej - acz Pią.tek
urodził się z Dzierżoniowie - Niemczy. Przy przybliżaniu
Mediolanu nie mogło zabraknąć wątków kulturalnych.
Biografie
piłkarskie Egmontu mają i inne punkty wspólne. Uwidocznienie
młodym czytelnikom, że bez ustawicznej pracy, bez ciągłego
podnoszenia umiejętności nie zrobi się prawdziwej kariery. O ile
Piątek uczeń sprawiał wiele problemów - ba, zawalił rok w
gimnazjum - to równocześnie jawił się jako chłonny na wiedzę
adept piłkarski. Zarzucał trenerów pytaniami, dlaczego akurat są
przeprowadzane takie a nie inne ćwiczeniu i do czego się przydadzą
w późniejszych meczach.
Nie
mogło zabraknąć w książce anegdot, jak choćby o tablicach na
samochodach (vide: strona 121) gdzie do P oznaczającego
niedoświadczanego kierowcę fani Genui dopisywali „iątek”. Czy
też nieświadomym, samoistnym stworzeniu „cieszynki” Il
Pistolero (strona 130).
Siłą
rzeczy akcja książki urywa się niejako. W chwili obecnej trudno wyrokować, jak będzie wyglądał ciąg dalszy opowieści. Póki co, piłkarz po fenomenalnym
początku w Mediolanie, przeżywa regres, ale nadzieja umiera
ostatnia. Inna sprawa, że cały Milan gra słabo. Do pewnego czasu
Piątek ciągnął zespół za uszy, ale nic nie trwa wiecznie. Klub
wpadł nie tylko w kryzys sportowy, ale także i finansowy.
Niewykluczone zatem, że w zimowym okienku transferowym nasz bohater zmieni
zespół, a może nawet ligę.
Na
koniec pozwolę sobie na osobiste „wątki”. O Krzysztofie Piątku
poważnie pomyślałem sobie jeszcze gdy był piłkarzem Cracovii.
Pamiętam, że zaintrygował mnie wpis jakiegoś anonimowego
internauty ma pewnym branżowym portalu (nazwa jego odnosi się do
czasu rozgrywania meczu piłkarskiego), który wieścił piłkarzowi
Cracovii wielką karierę. Nie wiem, przy jakiej to było okazji –
może powołania przez Adama Nawałki szerokiej kadry na mundial (?)
– ale tak czy siak jakoś zapadło mi w pamięć. Ciekawe, że nie
opinie dziennikarzy, trenerów (choć oczywiście szkoleniowiec
Cracovii – Michał Probierz też widział przed swym podopiecznym wielkie
perspektywy), a zwykłego kibica! Piątek ostatecznie na Mistrzostwa
Świata nie pojechał, ale szybko awansował w hierarchii polskich
napastników reprezentacyjnych. Strzelił bardzo ważne gole,
zwłaszcza w pierwszej fazie eliminacji do EURO 2020. Lektura książki
uświadomiła mi fakt, że mogłem bohatera książki widzieć na
stadionie w Suwałkach. Ustaliłem datę meczu Wigry – Zagłębie
Lubin (23 sierpnia 2014), poszukałem zdjęć na jednym z moich
dysków i okazało się, że faktycznie udało się mi uwiecznić
Krzysztofa Piątka.
Polecam
Wojciech
"Krzysztof Piątek. Gole, które cieszą"
Autor: Marcin Kalita
Ilustrator: Marzenna Dobrowolska
Wydawnictwo: Egmont
Oprawa: flexi
Liczba stron: 160
Format: 16,2x23,5 cm
ISBN: 978-83-281-3687-8
Komentarze
Prześlij komentarz
Inna Bajka dziękuje :)